umiejętności interpersonalne

studiuję sobie wieczorkiem kwestię rozpadu gnilnego, a dokładnie rozpadu gnilnego ludzkich zwłok. a dzisiaj spotykam na ulicy Anię. bardzo się cieszę, nie widziałam jej dobrych parę lat.

K – o, kurczę, wyobraź sobie, że nie dalej jak wczoraj oglądałam plamy opadowe. i od razu pomyślałam o Tobie! a dzisiaj się spotykamy…

A – …

Ania ma jakąś taką minę… ale dzielnie podejmuje small talk.

dopiero teraz do mnie dociera, że może to nie było najzręczniejsze zdanie na “dzień dobry”, tak po latach? 😉

acha, Ania jest technikiem policyjnym. however…

. .

jeśli ktoś mnie zapyta na jakiejś rozmowie o pracę, o moją interpersonal literacy, to może powiem, że jeszcze dopracuję…?

. .

EDIT:

Nie dalej jak wczoraj poznałam pewnego sympatycznego Egipcjanina z Luksoru, który jest antropologiem sądowym. Pisze teraz doktorat w Granadzie z bliżej mi nieznanych mumiowych chorób, ale tuż po studiach pracował dla egipskiej Policji, identyfikując ludzkie szczątki.

Temat jest pociągający, a antropologia sądowa to na przykład nowy kierunek studiów podyplomowych na UJ (otworzyli dwa lata temu, jako pierwsi w Polsce). Muszę mocno kontrolować swoje myśli, lubią oblekać się w ciało na różne sposoby… 😉

.

Swoją drogą “Egipcjanin z Luksoru” kojarzy się nieźle, prawda? Jakoś zupełnie inaczej niż “Arab, imigrant”. A różnicy przecież nie ma żadnej, poza tą w oczach patrzącego.

Reminiscencje obrazkowe z granicy.

.

Nie potrafiłam spędzić tych Świąt z rodziną.

Nocami śniła mi się granica.

Zapakowałam rodzinie prezenty, a w Wigilię wsiadłam w pociąg i pojechałam spędzić Pasterkę w Sokółce, w sanktuarium, gdzie wydarzył się cud eucharystyczny. Cud eucharystyczny to, zgodnie z przekonaniem wierzących, znak, że w trakcie Eucharystii chleb zamienia się w rzeczywiste ciało Chrystusa.

Chciałam pomodlić się, chociaż się nie modlę.

I posłuchać tego, co słyszą w kościele mieszkańcy.

Spróbować zrozumieć.

Być w lesie, w zimie, w śniegu. Pojechać do Hajnówki i w nocy dotrzeć do Białowieży. A potem przejść parę kilometrów wzdłuż granicy i zobaczyć, jak jest naprawdę.

Porozmawiać z pomagającymi migrantom mieszkańcami, z przeszkadzającymi migrantom policjantami i z łamiącymi prawa migrantów strażnikami granicznymi.

I spędzić jakiś czas w lesie – żeby w minimalny sposób odczuć to, czego doświadczają ludzie błąkający się po puszczy i zawracani wielokrotnie na Białoruś.

Bo czuję się winna.

.

.

Ostatnie zdjęcie to zdjęcie ogłoszenia z Białowieży:

“Ferie w mundurze: Nie byłeś w wojsku? Szkolenie podstawowe 16 dni.”

.

.

Czasem wolałabym, żeby ta Polska, która jest teraz, śniła się komu innemu…